środa, 17 maja 2017

Rozmowa z Jackiem Bilczyńskim

Jacek Bilczyński jest specjalistą w dziedzinie zdrowego stylu życia, który od lat pokazuje Polakom jak właściwie się odżywiać i wykonywać ćwiczenia fizyczne. Chociaż nie lubi być nazywany motywatorem, zmotywował już do działania tysiące ludzi. Wydał trzy książki „Fit jest sexy!”, „Fit od kuchni” i „Fit w praktyce”, jest redaktorem naczelnym „Fit Magazynu” oraz regularnie gości między innymi w programach TVP i TVN. W wywiadzie opowiada o swoich początkach w sporcie, pracy z gwiazdami, inspiracjach oraz radzi jak zadbać o zdrowie i formę.

(Foto: Michał Wilczek)

Ze sportem jesteś związany od najmłodszych lat, trenowałeś między innymi sztuki walki, ale o swoją muskulaturę zacząłeś dbać dopiero w wieku nastoletnim. Jak wspominasz swój pierwszy trening na siłowni i początki „bycia fit”?

Rzeczywiście, aktywność fizyczną związaną z gimnastyką czy sztukami walki zaczynałem w młodym wieku, mając mniej więcej dziesięć lat. W tym wieku jednak człowiek zupełnie nie myśli o wyglądzie, więc dopiero kilka lat później zacząłem dbać o sylwetkę. Przez pierwszy rok nie były to jednak wizyty na siłowni, tylko nazwijmy to „siłownia domowa”, czyli proste formy obciążenia, które pozwalały mniej lub bardziej udolnie wykonywać podstawowe ćwiczenia. Wtedy zresztą świadomość i dostęp do wiedzy były zupełnie inne niż teraz.

Na prawdziwą siłownię poszedłem rok później, była to jedna z pierwszych siłowni w moim mieście. To były oczywiście zupełnie inne czasy i te kluby wyglądały inaczej, niemniej jest to dla mnie miłe wspomnienie. Mogłem sprawdzić się na różnego rodzaju nowym sprzęcie, którego wcześniej nawet nie widziałem na oczy. Spodobało mi się to doświadczenie, i tak już zostało.

Wiele mówisz o tym, aby nie podporządkowywać siłowni i treningowi całego swojego życia. Miałeś taki moment, w którym czułeś, że zajmuje ona w Twoim życiu zbyt wiele miejsca?

Jeżeli chodzi o siłownię i w ogóle trening, to z pewnością nie. Nigdy nie nazywam siebie sportowcem, bo wcale się nim nie czuję. Dla mnie sportowiec to ktoś, kto rzeczywiście całą swoją energię skupia na sporcie, jest on dla niego zawodem i sposobem na życie. Dla mnie aktywność fizyczna nigdy nie była zawodem i nigdy nie był to najważniejszy element w moim życiu. Zawsze powtarzam, że gdybym musiał wybierać między książką a treningiem, to wybrałbym książkę. Rozwój i zdobywanie wiedzy zawsze były dla mnie ważniejsze. Spędzało mi sen z powiek to, że codziennie musiałem dowiedzieć się czegoś nowego, bardziej lub mniej naukowego. Natomiast jeśli chodzi o kwestię aktywności, to jest to tylko jakiś element mojego życia, który nigdy go za bardzo nie zaburzał. Ta aktywność jest mi potrzebna, lubię ją, sprawia mi ona przyjemność i satysfakcję, ale nigdy nie była na pierwszym planie. Z tego powodu nie mogę sobie powiedzieć, że był taki moment, w którym powiedziałem: „Ok, za dużo mam siłowni i za bardzo pochłania ona moje życie”.

Czyli zawsze miałeś w tym wszystkim równowagę…

Myślę, że nie do końca chodzi o równowagę. Czasem mamy przecież tak, że za bardzo za czymś gonimy i się na czymś skupiamy, ale w moim przypadku na pewno nie był to element aktywności. Prędzej byłem w stanie spędzić osiem-dziesięć godzin w książkach i w internecie, który też jest fantastycznym źródłem wiedzy (jeśli tylko wiemy gdzie i jak szukać), i na przykład nie wyjść z domu. Zdarzało się, że jeśli jakiś temat bardzo mnie pochłonął, to zgłębiając go, traciłem rachubę czasu - mogłem siedzieć nad nim od 10 do 17 i nic w tym czasie nie zjeść. Teraz staram się tego unikać. Są więc elementy, które potrafią mnie pochłonąć, ale na pewno nie trening.

Bazując na zdobytej wiedzy, sam napisałeś już trzy książki, jesteś też redaktorem naczelnym „Fit Magazynu”. Czy masz jakieś szczególne momenty, które uważasz za naprawdę przełomowe w swoim życiu i które przyniosły Ci rozpoznawalność, np. pierwsza książka?

Pierwsza książka była dla mnie na początku czymś nierealnym i na pewno było to fantastyczne uczucie. Zamiast przełomowych momentów mam raczej punkty w swojej karierze zawodowej, z których jestem dumny czy zadowolony. A jeśli chodzi o rozpoznawalność - nie czuję się jakimś szczególnie rozpoznawalnym człowiekiem. Jestem normalnym facetem, jak większość chodzących po ulicy. Tak jak każdy z nas mam swoje zainteresowania i pasje, w których się realizuję. Nie każdy robi to w sposób medialny, ale samo robienie czegoś medialnie na pewno nie oznacza sławy. Sława to jest coś zupełnie innego i trzeba na nią zapracować latami. Sławni ludzie to dla mnie Jan Nowicki, Bogusław Linda czy Janusz Gajos. Całym życiem zapracowali oni na to, że nie muszą się nikomu kłaniać. Ja nie czuję się w żaden sposób osobą z tej kategorii. Po prostu spełniam się w tym co robię, mam elementy w swojej zawodowej karierze, z których jestem zadowolony i które dają mi dużą satysfakcję. Czasem są to jakieś drobne rzeczy, które są cenniejsze niż to co widać na zewnątrz.


Mówisz, że sam nie czujesz się gwiazdą, ale miałeś okazję trenować z wieloma gwiazdami, które często są na świeczniku i chwalą się dbaniem o wygląd. Czy praca z nimi różni się od pracy ze „zwykłymi” osobami - czy jest trudniej?

Często mamy w głowie obraz osoby ze świecznika jako swego rodzaju nadczłowieka, a to jest taki sam człowiek jak każdy inny. Te gwiazdy mają swoje kompleksy, smutki, radości, cele, priorytety i te wszystkie elementy są takie same jak u przeciętnego Nowaka czy Kowalskiego. Albo inaczej: gwiazda też jest na swój sposób przeciętnym Nowakiem czy Kowalskim. To co my widzimy to tylko mniej lub lepiej wypracowany wizerunek. Natomiast w momencie kiedy światełko na kamerze nie jest zapalone, wówczas stają się oni normalnymi ludźmi. Można się z nimi pośmiać, przybić piątkę i normalnie porozmawiać o rzeczach przyziemnych i zwyczajnych. Trudno też powiedzieć, by miały jakieś swoje fanaberie. Zresztą każdy z nas jakieś ma, często bardziej wybujałe niż tych gwiazd.

A propos tych fanaberii, słyszałem, że kiedyś miałeś okazję robić zakupy w Paryżu na życzenie jednego z klientów.

Tak, było to dosyć dawno. Mogę powiedzieć, że nie była to osoba z pierwszych stron gazet, ale miała swój ulubiony sklep, a finanse jej na to pozwalały. Absolutnie nie jest to jednak regułą, natomiast można to przytoczyć jako formę ciekawostki i tego co czasem przychodzi ludziom do głowy. Też jednak mile to wspominam.

Otrzymujesz wiele pytań dotyczących zdrowego odżywiania i właściwego treningu od ludzi śledzących Twoją działalność. Jakie pytania powtarzają się najczęściej - czy jest jakaś baza najczęstszych zapytań?

Te pytania się bardzo mocno zmieniają z racji tego, że ten zdrowy styl życia bardzo się rozwija. Robi się z tego ogromny kocioł różnych teorii, poglądów i tez. Często to co było rok temu zaprzecza temu co jest w tym roku, a to co będzie za rok, będzie w pewnej części zaprzeczało temu co jest obecnie. Czasem jest to tylko pozorne zaprzeczenie, ale można takie wrażenie odnieść i stąd wątpliwości. Te wszystkie pytania wynikają najczęściej z nadmiaru wiedzy. Ale chyba nie ma takiego pytania, które nieustannie by powracało.

To może ja zadam w imieniu wielu ludzi, którzy myślą o zmianie swojego życia na lepsze: Jak zacząć? Niektórzy wymawiają się brakiem czasu lub tym, że karnety na siłownię i zdrowe ekologiczne jedzenie są za drogie. Czy każdy może sobie pozwolić na chociaż namiastkę tego życia fit?

Dla mnie fit to jest swego rodzaju świadomość, zresztą ta definicja się mocno zmienia na przestrzeni lat. To budowanie swojej wiedzy, która później powinna być przefiltrowana przez zdrowy rozsądek: to na ile mogę sobie pozwolić, a na ile nie. Tak, każdy może być na swój sposób „fit”, bo to nie oznacza tego, że będziemy chodzili pięć razy w tygodniu na trening i dbali o każdy posiłek przez 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę. Czasem fit to są drobne zmiany i czasem są one maksimum możliwości danej osoby. Ja to całkowicie szanuję i dla mnie taka osoba jest fit, jeśli świadomie się takich zmian podejmuje. Być może skończy się na samym zbudowaniu fundamentu, ale może też ktoś złapie bakcyla i zacznie dalej w tym kierunku iść i się rozwijać.

Jeżeli chodzi o to jak się zmotywować, to trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Nigdy nie chciałem być traktowany jako tak zwany motywator, bo każdy człowiek ma swoje podejście do życia i nie ma sensu go na siłę zmieniać. Skupiam się raczej na przekazywaniu wiedzy, czegoś co może budować świadomość. Natomiast pokłady motywacji każdy zapewne znajdzie gdzie indziej. Dla niektórych będzie to chęć polepszenia stanu zdrowia, dla innych chęć dorównania koledze/koleżance, jeszcze inna osoba zobaczy kogoś w mediach, kto dobrze wygląda i powie sobie, że też chce tak wyglądać. Ten ostatni przykład jest popularny, ale bardzo go nie lubię. Media kreują idealny wizerunek, ale nie mają wiele wspólnego z realnym życiem. Jeśli jednak ktoś w tym znajduje pokłady motywacji, w porządku. Ważne, żeby się nie zagubił.

Wspomniałeś o wiedzy, którą czerpiesz z różnych źródeł. Czy masz swoje autorytety, osoby którymi się inspirujesz?

Oczywiście, z punktu widzenia zawodowego jest wielu sportowców, których podziwiam. Inspirują mnie również osoby związane z wiedzą, ale nie są one osobami ze świecznika, tylko pracownikami naukowymi na uczelniach. Są też ludzie, którzy po prostu imponują mi całym swoim życiem, na przykład Bogusław Linda. Część zawodowa to jedno, a życie to czasem znacznie więcej.


Skoro mowa o zainteresowaniach pozafitnessowych i pozasportowych, wiem że w dzieciństwie interesowałeś się lotnictwem i chciałeś zostać pilotem. Czy nadal fascynujesz się tą tematyką?

To marzenie zostało w głowie i mogę teraz realizować je amatorsko za sterami, ale nie zbieram modeli i nie jestem fanatykiem lotnictwa. W dzieciństwie to było mi bardzo bliskie, teraz troszeczkę odeszło na bok. Natomiast rzeczywiście polatać jest fajnie i to sprawia dużą satysfakcję, daje odprężenie. Uwielbiam fotografię i to też jest mój powiedzmy mały konik, ale absolutnie nie czuję się fotografem. Lubię też naprawdę dobre kino. Tych zainteresowań jest wiele.

Muzyka może nie jest zainteresowaniem, ale świetnym sposobem na odprężenie, cały czas mi towarzyszy. Nie jest to jeden gatunek, bo nie słucham gatunku, tylko po prostu muzyki. Jest wiele takich rzeczy, które sprawiają mi satysfakcję, ale nie chcę ich sprzedawać, bo są dla mnie, a nie na pokaz.

Nie lubisz być nazywany trenerem czy motywatorem, ale każdego w mediach jakoś należy „podpisać”. Jakbyś sam siebie określił zawodowo?

Staram się promować i propagować zdrowy styl życia, więc „propagator i promotor zdrowego stylu życia” to dobre określenie, bo zawiera więcej elementów niż tylko kwestie treningowe i żywieniowe. Obejmuje szerokie spektrum działań i wiedzy. Nie lubię być klasyfikowany jako trener, bo trener z założenia ma planować treningi - ja wolę bardziej holistyczne podejście.

Obecnie organizujesz cykl spotkań pod nazwą Fit Akademia, trwający dwa dni i składający się z wykładów o zdrowym żywieniu i właściwym treningu. Jak mógłbyś opisać tę akcję i zachęcić do dołączenia do tej inicjatywy?

Zapraszam osoby, które chciałyby w holistyczny sposób się rozwijać i dowiedzieć czegoś nowego z punktu widzenia aktywności i żywienia. To szkolenie obejmuje szerokie i zdroworozsądkowe podejście - taka jest właśnie idea Fit Akademii. Staram się zawsze budować świadomość, ale i podkreślać, że każdy z nas ma wolny wybór i to właśnie świadomy wybór stanowi o tym czy jesteśmy fit czy nie. Staram się nadążąć za wszelkimi trendami, które są obecnie na rynku i opisywać je w praktyczny i przystępny sposób. Jest to też kontynuacja tego co robię w mediach społecznościowych, ale możemy się spotkać, porozmawiać i każdy może zadać pytanie. Staram się, aby koszta tych seminariów były jak najniższe.

To moje osobiste spełnienie, za którym nie stoją przede wszystkim względy finansowe, ale rzeczywista chęć przekazania wiedzy. Fit Akademia to cykl, który cieszy się dosyć dużym zainteresowaniem - to już trzecia edycja, uczestniczyło w niej już ponad dwa tysiące osób. Jeździmy z miasta do miasta w każdy weekend, 11 miast i 11 tygodni. Nie chcę mówić, że to misja, bo nie jestem fanatykiem, ale daje mi to bardzo dużą satysfakcję.

Fit Akademia się rozwija, „Fit Magazyn” się rozwija, też między innymi Akademia Smaku. Czego Ci zatem życzyć i jakich kolejnych projektów możemy się spodziewać?

Te projekty już się tworzą i niedługo będą się pojawiały, między innymi „Akcja Regeneracja”. Mam dużo planów, z których część wyjdzie, a część pewnie nie. A czego można mi życzyć? Szczerego uśmiechu, żeby to co robię dawało mi satysfakcję, niezależnie czy się udaje czy nie. Jest dużo rzeczy, które się toczą i jeżeli wyjdą, to na pewno będzie z tego jakiś uśmiech. Jeżeli nie, to będzie to jakaś lekcja i też coś z tego wyciągnę. Tak więc myślę, że uśmiechu i chęci, żeby robić to co robię.

...no i na pewno zarażać pozytywną energią innych - tego Ci właśnie życzę i dziękuję za rozmowę.

Również bardzo dziękuję.


Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat zdrowego stylu życia, serdecznie zachęcam do śledzenia oficjalnej strony Jacka Bilczyńskiego:
http://www.jacekbilczynski.pl/
https://www.facebook.com/JacekBilczynski.FitAndLifestyleCoach

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz