poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Rozmowa z Piotrem Żyjewskim

Piotr Żyjewski jest pochodzącym z Różańska muzykiem, maratończykiem i fotomodelem, który właśnie pracuje nad swoim debiutanckim albumem. Pod koniec marca ogłoszono zaś, że będzie polskim delegatem na najstarszy światowy konkurs męskiej urody Manhunt International 2017. W wywiadzie Piotr opowiada o przygotowaniach do finału Manhunt, swoich muzycznych zainteresowaniach, pracy nad płytą oraz rodzinnej pasji do maratonów.


Otrzymałeś zaszczytny tytuł Manhunt Poland 2017 i będziesz reprezentować Polskę na Manhunt International. Jak natrafiłeś na ten konkurs i co skłoniło Cię do wzięcia w nim udziału?

Kilka lat temu założyłem za namową znajomego profil na portalu modelingowym MaxModels, bardziej z ciekawości niż z chęci pracy w tym zawodzie. Tam też dwa-trzy lata temu napisał do mnie dyrektor polskiego konkursu Manhunt Poland Jarosław Załęgowski. Opisał mi na czym polega ten konkurs i zapytał czy byłbym na przyszłość zainteresowany kandydaturą. Zgodziłem się i od tego momentu utrzymywałem z nim stały kontakt. W międzyczasie zaprosił mnie też na jeden z konkursów miss, na którym poznałem reprezentanta Polski z 2012 Michała Danilewicza. Jakoś we wrześniu zeszłego roku pan Jarosław ponowił swoją prośbę, mówiąc że ma kilka osób na oku i chce stworzyć listę potencjalnych kandydatów, z których ekipa Manhunt Poland wybierze delegata na Manhunt International 2017. Tak się złożyło, że padło na mnie.

Dostałeś już jakieś porady od poprzednich uczestników konkursu Manhunt? Wspomniałeś, że kontaktowałeś się z poprzednimi Manhuntami.

Na razie znam tylko Michała, ale kiedy miałem okazję z nim chwilę porozmawiać to jeszcze nie wiedziałem, że w ogóle będę kandydował i zostanę polskim delegatem - to było jakoś półtora roku temu. Pozostałych kandydatów jeszcze nie znam, ale pewnie w najbliższym czasie będziemy musieli się spotkać. Chciałbym dopytać ich o doświadczenia, przygotowania i sam przebieg konkursu.

Jak na razie w historii Manhunt International żaden Polak nie zajął pierwszego miejsca. Nad czym najbardziej będziesz chciał popracować przez konkursem?

Tak naprawdę nie wiem czym sugeruje się jury tego konkursu przy wyborze zwycięzców, więc nie bardzo wiem co powinienem zmienić. Myślę jednak, że skoro co roku jesteśmy delegowani, to cały czas możemy udowodnić, że jesteśmy coś warci i mamy szansę na osiągnięcie sukcesu.

Może po prostu warto postawić na naturalność?

Myślę, że tak. Nie ma sensu udawać kogoś kim się nie jest.


Jesteś osobą o wielu zainteresowaniach - ukończyłeś Akademię Sztuki w Szczecinie na kierunku dyrygentura i edukacja muzyczna. Skąd pojawił się u Ciebie pomysł, aby pójść w stronę muzyki?

Już od dziecka interesowałem się muzyką. Wszystko zaczęło się od dziadka, który też był muzykiem - podobnie jak kilku moich wujków i tata. Jeden z wujków grał na saksofonie. Bardzo lubiłem słuchać jak gra, więc w wieku jedenastu lat postanowiłem pójść do szkoły muzycznej właśnie na saksofon. Na początku uczyłem się wyłącznie gry na tym instrumencie, skończyłem I stopień szkoły muzycznej w Myśliborzu i II stopień w Gorzowie Wielkopolskim, ale kiedy szedłem na studia, nie chciałem już iść na wydział instrumentalny. Wolałem poszerzyć swoją wiedzę, więc wybrałem Wydział Edukacji Muzycznej, specjalność dyrygentura i edukacja muzyczna.

Jako muzyk współpracowałeś z Zamkiem Książąt Pomorskich i Teatrem Polskim w Szczecinie. Czy mógłbyś opisać na czym polegała ta współpraca?

Przez kilka lat wielokrotnie występowałem jako saksofonista na imprezach, przedsięwzięciach i wernisażach sztuki organizowanych przez Zamek Książąt Pomorskich. W Teatrze Polskim grałem na saksofonie do spektakli w całkiem dużym zespole muzycznym. Niektóre przedstawienia były z muzyką nagraną wcześniej lub bez niej, lecz wielu z nich towarzyszyła muzyka na żywo.

Z muzyką wiąże Cię nie tylko gra na saksofonie, ale również bardzo dobry wokal. Pracujesz właśnie nad swoim debiutanckim albumem. 

Wokalem zainteresowałem się dopiero na studiach. Mieliśmy dużo zajęć ze śpiewu, przede wszystkim związanych z chórem i emisją głosu. Początkowo nie planowałem zostać piosenkarzem, bo myślałem, że nie mam do tego warunków i predyspozycji. Okazało się jednak, że jakieś predyspozycje mam. Zacząłem zatem brać dodatkowe zajęcia i robić coś więcej w tym kierunku.

Twoje dotychczasowe kształcenie muzyczne związane było głównie z muzyką klasyczną - śpiew chóralny, saksofon… W jakim więc stylu będzie utrzymana Twoja płyta?

Mój album będzie utrzymany w stylu popowym, mimo że dużo lepiej czuję się w klimatach balladowo-lirycznych. Chciałbym, aby moje utwory trafiały do ogółu słuchaczy i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Próbuję sam pisać teksty, napisałem w sumie trzy - z tego wszystkiego pisanie idzie mi chyba najgorzej (śmiech). Zdecydowanie łatwiej tworzyć mi samą muzykę.

Nie wiem, czy wszystkie utwory będą napisane przeze mnie, czy poproszę kogoś do pomocy. Na pewno nie chcę, żeby to były teksty przypadkowe - muszę wiedzieć co śpiewam i co chcę przekazać. Ja rzucę pomysł, a ktoś ubierze to w ładne słowa.

Czyli planujesz nawiązać współpracę z bardziej doświadczonymi muzykami?

Tak, nawet w tym momencie współpracuję z taką osobą, z którą wybieramy materiał na pierwsze nagrania, jeszcze nie związane ściśle z tworzeniem albumu. Musimy to wszystko przesłuchać, zobaczyć co jest dobre i jakie teksty pisać, aby wszystko do siebie pasowało.

Kiedy możemy się od Ciebie spodziewać jakiegoś materiału?

Nie chcę na razie rzucać słów na wiatr, ale sam producent życzy sobie, żeby chociaż jedna piosenka była nagrana w kwietniu. Przed nami jednak jeszcze dużo pracy, więc nie wiadomo kiedy to wszystko uda się skończyć. Przy okazji nagrywania pierwszej piosenki chcemy też od razu zrealizować wideoklip. Tak więc w najbliższym czasie na pewno jeden utwór się ukaże.


W Twoim życiu dużą rolę odgrywa sport, co przyda Ci się zresztą na konkursie Manhunt. Interesujesz się lekkoatletyką i bierzesz udział w maratonach. Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?

Chyba urodziłem się jako z natury wysportowany człowiek, bo od dzieciaka ciągle wariowałem i biegałem. Najpierw zainteresowałem się lekkoatletyką i jak zacząłem chodzić do szkoły muzycznej to miałem dylemat czy grać czy chodzić do klubu sportowego, aby rozwijać się jako sportowiec. Wybrałem muzykę, bo szkoła muzyczna była bliżej. Cały czas jednak ten sport mi towarzyszył - pływałem, grałem w tenisa i siatkówkę oraz biegałem rekreacyjnie.

Około trzy lat temu zacząłem regularnie biegać za namową taty, który właśnie wtedy przebiegł swój pierwszy maraton i namówił mnie, abym przebiegł z nim następny. Mówiłem, że nie dam rady przebiec 42 kilometrów, ale powiedział: „Pobiegamy razem, poćwiczymy”. Faktycznie zapisałem się i przebiegliśmy. Do tej pory mamy już za sobą sześć maratonów i zdobyliśmy koronę polskich maratonów, czyli przebiegliśmy w określonym czasie pięć wyznaczonych maratonów rozrzuconych po różnych polskich miastach: Krakowie, Warszawie, Wrocławiu, Dębnie i Poznaniu.

Dębno jest zarazem miejscem Twojego urodzenia.

Urodziłem się w Dębnie, stolicy polskich maratonów, w której odbywa się najstarszy maraton w Polsce, dlatego znam je tak dobrze. Co roku jako dziecko z ciekawości jeździłem na ten maraton, aby zobaczyć jak to wygląda. Widziałem tych wszystkich biegaczy i wydawało mi się niemożliwe przebiec tyle kilometrów. Sam jestem z natury krótkodystansowcem, sprinterem i lepiej czułem się na dystansach 60 i 100 metrów. Przebiec tysiąc metrów na wf-ie to była dla mnie masakra (śmiech). Ale potem się jakoś udało.

Miałem motywację w postaci taty, bo każdy maraton od startu do mety biegniemy razem. Motywujemy się nawzajem, gdy któryś z nas ma na trasie kryzys - jak na którymś kilometrze nie mam siły to tata mówi „Dawaj” i na mnie czeka albo odwrotnie. To wsparcie jest dla mnie bardzo ważne - męczenie się samotnie z tym dystansem nie byłoby tym samym. Bez taty chyba bym nie wystartował.

A co Ci daje sport?

Generalnie sport jest dla mnie odskocznią od codziennego życia. Jak idę biegać to zakładam słuchawki i wyłączam się od codziennego świata. Chociaż bieg powoduje, że się męczę, to jednak o tym nie myślę - wsłuchuję się w muzykę albo mam tyle myśli w głowie, że nie myślę o tym, że biegnę. To mi bardzo pomaga się zrelaksować i zresetować po całym dniu lub, kiedy biegam rano, przygotować na to, by lepiej funkcjonować w ciągu dnia.


Ze sportem wiąże się ściśle zdrowe odżywianie, a w kwestii gastronomii również masz spore doświadczenie - prowadziłeś z kolegą naleśnikarnię Pył i Mąka w Szczecinie. Jakie były wasze popisowe dania? W jakiej kuchni najlepiej się czujesz?

Akurat tego co na co dzień lubię sobie robić i uważam, że jest smaczne, nie było w restauracji (śmiech). Nasz lokal miał określony kierunek - naleśniki. Szczecin jako wielkie miasto nie miał naleśnikarni, więc chcieliśmy to zmienić. Ludzie nie wiedzieli jak wiele ciekawych dań z różnych stron świata można stworzyć na bazie naleśnika. Robiliśmy wytrawne i na słodko, ale i tak najpopularniejszy był po prostu naleśnik z kurczakiem czy mielonym mięsem.

Przez rok codziennie od rana do wieczora tam siedziałem, miałem stały kontakt z ludźmi i świetne towarzystwo. Ograniczało to jednak czas na realizowanie moich innych pasji. Teraz już knajpa nie istnieje i nie planuję kontynuowania gastronomicznej działalności.

Ale mimo wszystko zajmujesz się sportem, muzyką, modą… Jak organizujesz sobie plan dnia, aby móc poświęcić na każde swoje zainteresowanie wystarczającą ilość czasu?

Można powiedzieć, że chwytam się wszystkiego, ale dużo rzeczy jest ze sobą powiązanych. Sport jest związany z modelingiem - biegam i ćwiczę, żeby dobrze wyglądać. Staram się też dobrze odżywiać, bo dieta również jest bardzo ważna. Jak też wspomniałem, w trakcie ćwiczeń słucham muzyki, więc w sumie mam wszystko w jednym (śmiech). Jeśli dobrze zorganizujesz sobie dzień, to wszystko można ze sobą pogodzić. Liczą się chęci i motywacja do działania.


Od dwóch miesięcy mieszkasz w Warszawie. Jak odnajdujesz się w stolicy?

Bardzo dobrze. Jestem trochę szaleńcem i zawsze rzucam się na głęboką wodę. Chciałem znowu zmienić coś w swoim życiu, zakończyć okres Szczecina i poszukać nowych wrażeń w innym mieście. Postawiłem na Warszawę, bo tutaj jest najwięcej możliwości dla mojego rozwoju. Nic w Szczecinie nie powstrzymywało mnie przed wyjazdem, więc po raz kolejny zaryzykowałem. Akurat złożyło się to w czasie z konkursem Manhunt i ze współpracą z producentem nad moją płytą. Wszystko zaczyna się układać tak jak chciałem.

Artyści ze względu na zainteresowanie ich działalnością muszą jakoś istnieć w internecie. Planujesz zainwestować w rozwój w mediach społecznościowych, na przykład założyć oficjalny profil?

Tak, ale to chyba jeszcze nie jest właściwy czas, aby się tym zajmować. Na początku muszę coś osiągnąć, skupić się na działaniu, a potem dopiero będę promować efekty swojej pracy.

Na finale Manhunt International zamierzasz zaprezentować też swoje muzyczne zdolności? Są już pierwsze plany co do gali?

Do gali finałowej zostało jeszcze jakoś pół roku czyli sporo czasu. Nie ma jeszcze oficjalnej daty i miejsca, więc sam nie wiem kiedy i gdzie to się odbędzie. Na razie dopiero zaczynamy i konkretne plany przyjdą z czasem. Możliwe, że zaprezentuję jakiś element muzyczny, bo to atut, który może się przydać.

Masz tyle różnych projektów. Czego Ci życzyć? 

Szczęścia, wytrwałości, siły i motywacji do działania. Przyda się teraz tego sporo.

Tego Ci zatem życzę i dziękuję za rozmowę. 

Również dziękuję.


Jeżeli chcecie śledzić przygotowania Piotra Żyjewskiego do konkursu Manhunt International, zachęcam do obserwowania strony Manhunt Poland na Facebooku:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz