środa, 7 grudnia 2016

Rozmowa z Sylwią Nowak

Pochodząca z Radomska Sylwia Nowak jest obecna w polskim showbiznesie i mediach społecznościowych od trzech lat. Właśnie wydała książkę „FitRewolucja w 4 krokach”, w której wraz z trzema trenerkami fitness udziela wskazówek jak zawalczyć o zdrowy wygląd i szczupłą sylwetkę. Próbuje też swoich sił jako aktorka, a już w przyszłym roku zamierza wydać swój debiutancki album. W wywiadzie opowiada o swoich początkach w showbiznesie, roli w „Na Wspólnej”, pracy nad płytą, zdrowym stylu życia oraz o tym jak walczyć o swoje marzenia. Przede wszystkim jednak udowadnia, że jest zupełnie inna niż bohaterka, którą zagrała w „Miłości na bogato” - serialu, który przyniósł jej popularność.

(Foto: Edmund Magdebursky)

Zaczynałaś od pracy w korporacjach, ukończyłaś marketing i zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim. Co skłoniło Cię do porzucenia korporacyjnej pracy i poszukania swojego miejsca w polskim showbiznesie?

To był przypadek, chociaż patrząc z perspektywy czasu chyba po prostu tak musiało być. Kiedy przyjechałam do Warszawy 10 lat temu, chcąc studiować musiałam pracować, żeby zapewnić sobie byt w stolicy. Miałam w miarę opanowane trzy języki, bo w liceum byłam w klasie językowo-informatycznej z francuskim, angielskim i niemieckim, ogarniałam też wszystkie potrzebne programy komputerowe. Zaczęłam od pracy recepcjonistki i tak przez kolejne siedem lat zmieniałam tylko firmy i stanowiska. Cztery lata temu, już w ostatniej pracy typowo sprzedażowej, było ciśnienie na osiąganie odpowiednich wyników, co kłóciło się z moim przekonaniem. Miałam codziennie sprzedawać produkt luksusowy jak świeże bułeczki, a tak się nie da. Stwierdziłam, że to nie jest to co naprawdę chcę w życiu robić i po prostu się zwolniłam. Po odejściu z korporacji założyłam agencję hostess i modelek, bo miałam już pewne doświadczenia i kontakty w tej dziedzinie. Prowadziłam tę działalność przez pół roku, zagrałam też w teledysku i nawiązałam współpracę z Prosto Wear.

Po jakimś pół roku, w wakacje, dostałam zaproszenie na casting do „Miłości na bogato”. Obawiałam się tego projektu i nie chciałam iść na pierwszy casting, ale po miesiącu oni znów się do mnie odezwali, że nadal nie mają osoby na moje miejsce. W końcu poszłam i podobno wyszło super. Dostałam jedną z pierwszoplanowych ról, o ile to w ogóle można tak nazwać w tym serialu - jak teraz to oglądam, to to było dalekie od prawdziwego aktorstwa. Tak wyglądała moja pierwsza przygoda z kamerą i styczność z showbiznesem. O ile nasz serial i postaci zostały mocno wyśmiane i zhejtowane, o tyle plusem tego wszystkiego dla mnie jest, że zaczęłam pojawiać się w mediach jako Sylwia Nowak i być rozpoznawalna.

(Foto: Edmund Magdebursky)

Pozostańmy więc w temacie aktorstwa. Zagrałaś w kilku odcinkach serialu „Na Wspólnej” jako Sylwia, dziewczyna Iwa Kmiecika (granego przez Jakuba Wieczorka). Jak wspominasz to doświadczenie i czy zdarzyły Ci się jakieś zabawne sytuacje na planie?

Po pierwszym sezonie „Miłości na bogato” jako jedyna odeszłam z ekipy. Stwierdziłam, że nie chcę tego kontynuować. Chciałam robić coś aktorsko, ale bardziej profesjonalnie. Przez rok chodziłam do szkoły aktorskiej Romy Gąsiorowskiej. To były zajęcia szkolące warsztat aktorski, dotyczące pracy z kamerą, co później bardzo przydało mi się na planie „Na Wspólnej”. Zaczęłam grać w tym serialu, będąc na pierwszym semestrze u Romy. Organizacja planu była podobna jak w „Miłości na bogato”, ale różniła się profesjonalnym podejściem do roli. Przede wszystkim na planie takiego serialu jak „Na Wspólnej” aktor dostaje scenariusz z dialogami oraz didaskaliami sugerującymi emocje. Tego nie było na planie „Miłości na bogato”, tam była pełna improwizacja.

Na planie „Na Wspólnej” miałam okazję pracować z trzema reżyserami - jedni trzymali się scenariusza słowo w słowo, inni pozwalali na lekką improwizację. Jeśli chodzi o zabawne sytuacje, to szczególnie zapadła mi w pamięć jedna z moich ostatnich scen w serialu. Miałam zagrać mocno emocjonalną i intymną scenę między kobietą i mężczyzną z Jakubem Wieczorkiem, a na planie było jakieś dwadzieścia osób. Co prawda nie pozwoliłam na scenę rozbieraną, ale był tam duży podtekst. Do tego sam Kuba mocno się cieszył z tej całej sytuacji (śmiech). Ja byłam tym wszystkim trochę zestresowana i nie czułam się komfortowo, to było spore wyzwanie. Generalnie sceny tego typu nie należą do najłatwiejszych.

A są już jakieś nowe aktorskie propozycje? Widziałem Twoje demo aktorskie i jest naprawdę interesujące, między innymi genialna rola ćpunki…

Bardzo bym chciała zagrać ćpunkę albo jakąś inną totalnie nieoczywistą (do mnie na co dzień) postać. Są różne propozycje, ale szczerze mówiąc trochę odmawiam. Nie chcę, żeby to były postaci, które mnie dalej zaszufladkują, ale coś co da mi frajdę, a zarazem będzie mnie rozwijało. Nie mogę za bardzo zdradzać, ale jeśli się uda to wiosną wejdę na duży plan filmowy, a sam film pojawiłby się jesienią przyszłego roku.

(Foto: Edmund Magdebursky)

Przejdźmy do Twojej kariery wokalnej - we wrześniu ukazał się Twój debiutancki singiel „Ukradnij”, któremu towarzyszył teledysk nagrany z Youtuberem Ajgorem Ignacym. Skąd pomysł na ten utwór i realizację klipu? Jesteś zadowolona z końcowego efektu?

To jest trochę jak z urządzeniem pierwszego mieszkania - już po kilku miesiącach zrobiłabym coś inaczej, ale jestem zadowolona i niczego nie żałuję. Chciałabym jednak, żeby moja twórczość muzyczna poszła w trochę innym kierunku. Od dziecka chciałam śpiewać, to było moim największym marzeniem. Moi rodzice są z wykształcenia muzykami, mama woziła mnie na konkursy wokalne, chodziłam do szkoły muzycznej, śpiewałam w chórze. Rok temu stwierdziłam, że jak nie teraz to już nigdy i przesterowałam wszystkie siły w kierunku muzyki. Najpierw poszłam do pani Eli Zapendowskiej (wcześniej miałam też zajęcia wokalne w szkole Romy Gąsiorowskiej), chodziłam na jej zajęcia przez jeden semestr, ale były one po kilka godzin wieczorami trzy razy w tygodniu jak w typowej szkole. Nie zawsze miałam na to czas, więc wybrałam tryb indywidualny. Teraz uczę się śpiewu u Agaty Malcherek, która pracuje z Margaret, Mariką i Olgą Barej z „The Voice of Poland” oraz u Bartka Cabonia, który jest w jury „Hit Hit Hurra!” i prowadzi wokalnie Dawida Kwiatkowskiego czy Rudą z Red Lips. Od dwóch miesięcy znów zaczęłam grać na pianinie, bo docelowo chciałabym sama sobie akompaniować na koncertach.

Kiedy uczyłam się wokalu, szukałam producentów muzycznych do nagrania singla czy albumu. Tak poznałam się z Daj Mi Bit i zrobiliśmy pierwszy numer. Przyszłam do niego z pomysłem akustycznej, trochę rockowej ballady, ale mnie od tego odwiódł. Stworzyliśmy więc typowy radiowy kawałek, aby dotarł też do trochę młodszych słuchaczy. Daj Mi Bit skomponował „Ukradnij”, ja napisałam słowa, stworzyłam sobie jakąś historię w głowie, trochę zaczerpniętą z osobistego życia. Tekst miał być nieoczywisty, żeby różne dziewczyny mogły się z nim utożsamiać. Co do teledysku… Musiałam szybko nagrać klip, bo była już połowa sierpnia, a chciałam go wypuścić na początku września. Szukałam odpowiedniej ekipy i poznałam WOW Pictures, z których jestem bardzo zadowolona. Reżyser klipu trafił w moje gusta, w pełni się zrozumieliśmy. Wykorzystałam youtubowe znajomości - pomyślałam o Ajgorze, bo sama wcześniej wystąpiłam u niego i był mi winien przysługę. Ajgor sam pisze dużo scenariuszy i bardzo chciałby zająć się filmem, więc to mogło być dla niego fajne wyzwanie. Chociaż były różne krępujące sceny, świetnie dał sobie radę. Na planie panowała naprawdę świetna atmosfera.

Wspominałaś na samym początku o dobrej znajomości angielskiego, studiowałaś trzy lata filologię angielską. Czy na płycie znajdą się też kawałki w języku angielskim?

Na pewno chciałabym w przyszłości nagrywać po angielsku, ale nie wiem czy takie utwory będą na pierwszym albumie. Teraz planuję coś polskiego. Mimo że studiowałam anglistykę przez trzy lata, nie czuję się z tym językiem jakoś totalnie perfekcyjnie. Chcąc nagrywać po angielsku, potrzebowałabym wsparcia jakiegoś native speakera, żeby popracować nad moim akcentem. Nie chciałabym jak wielu polskich wokalistów i wokalistek śpiewać z polskim akcentem, bo to jest słabe i nie można z tym nic zrobić za granicą. Świetnym przykładem dobrej polskiej wokalistki śpiewającej po angielsku jest Margaret, która przy angielskich utworach przepracowuje cały materiał z native speakerem i doszła w tym do perfekcji.

Ostatnio Bartek Caboń na zajęciach zagrał mi trzy akordy na krzyż i kazał improwizować z melodią, co podobno całkiem nieźle mi wyszło. Zasugerował, abym sama zaczęła komponować, bo to będzie wtedy najbardziej „moje”. Sama zamierzam też pisać teksty na płytę, może czasem poproszę kogoś lepszego do pomocy. Po Nowym Roku wybiorę producenta i zdecyduję czy będzie to pełen album czy EP-ka. Będzie zawierał bardziej akustyczne i emocjonalne kawałki „od serca” niż „Ukradnij”.

(Foto: Edmund Magdebursky)

Jesteśmy tuż po premierze książki „FitRewolucja w 4 krokach”, którą napisałaś z trzema trenerkami fitness: Kasią Dziurską, Pauliną Kuczyńską i Adą Palką. Jak doszło do waszej współpracy i jak narodził się ten książkowy projekt?

Magda Derewecka – pomysłodawczyni książki z portalu Fitness.sport.pl (teraz myfitness.pl) obserwowała moje działania w social mediach dotyczące treningu i zdrowego odżywiania od kiedy pojawiłam się w show-biznesie. Doceniając moją systematyczność i zapał w motywowaniu innych do dbania o siebie i treningów, zaproponowała udział w książce. Jednak sama aktywność fizyczna zaczęła mieć ogromne znaczenie w moim życiu jeszcze zanim pojawiłam się w polskim show-biznesie. Otóż kiedy zwolniłam się z pracy korporacyjnej, o której ci wcześniej wspominałam, wróciłam zdenerwowana do domu, założyłam dres, wzięłam mojego psa i poszliśmy do parku biegać. Musiałam coś ze sobą zrobić. Wcześniej patrzyłam na biegających ludzi i nie wiedziałam co im sprawia taką przyjemność, jak się tym nie nudzą. Spróbowałam sama i spodobało mi się to, a przy okazji mój pies mógł się trochę wyszaleć – później miałam z nim spokój w domu. Zaczęłam prowadzić aktywny tryb życia, zwracać uwagę na to co jem. Nie tylko moje ciało się fajnie wyrzeźbiło, ale też dużo zmieniło się w mojej głowie: stałam się pewniejsza siebie. Mam wrażenie, że mój rozwój w aktorstwie, muzyce czy innych strefach to kwestia właśnie sportowego nastawienia i świadomości, że sukces wymaga systematycznej pracy – nic się samo nie wydarzy.

Jeszcze zanim powstała książka stworzyłyśmy też z dziewczynami z MyFitness.pl inne projekty. Tuż przed wakacjami pierwszą sesję zdjęciową, która podobno się świetnie „kliknęła” u nich na portalu (śmiech). Spodobało nam się to i zaczęłyśmy myśleć o dalszej współpracy. Nagrałyśmy kilka krótkich treningów, które są dostępne na portalu MyFitness.pl oraz moim profilu na Youtubie (sylwianowaq). W sierpniu Magda Derewecka, pomysłodawczyni książki, zapytała mnie czy chciałabym być jej częścią - jedną z czterech „motywatorek”. Czułam się zaszczycona i nie mogłam odmówić. Nie byłam w przeciwieństwie do pozostałych autorek trenerem personalnym, ale dla Magdy nie było w tym żadnego problemu. Każda z nas jest inna, ma inny dział w książce i wnosi do niej coś swojego, ale wszystkie motywujemy i inspirujemy kobiety, opisując nasz typowy dzień i trening.

A jak taki Twój typowy dzień wygląda? Masz swoje rytuały czy też każdy dzień przynosi coś nowego?

Każdy dzień przynosi coś nowego i zdecydowanie zachęcam, żeby zajrzeć do książki, bo tam będzie wszystko wyjaśnione.

Niektóre dziewczyny obawiają się, że po treningach będą wyglądały zbyt „męsko” - co jakiś w czas w internecie pojawiają się różne ekstremalne przykłady tego typu sylwetek. Jak w tym treningu i walce o smukłą sylwetkę zachować umiar i znaleźć złoty środek?

Wydaje mi się, że każda kobieta ma inne oczekiwania. Znam bardzo dużo dziewczyn, które chcą mieć takie mięśnie jak faceci i wręcz to jest ich marzenie, a nie problem. Znam też wiele kobiet, które chcą wyglądać bardziej smukło. Jesteśmy tak dobrane do tej książki, że reprezentujemy różne typy sylwetek, więc każda kobieta może znaleźć coś dla siebie. Te pragnące bardziej umięśnionego ciała mogą się wzorować na Kasi Dziurskiej, a pozostałe na innych z nas. Jak zmotywować? Zaczynając prowadzić konta społecznościowe, nigdy nie sądziłam, że w przyszłości ja będę dla kogoś motywacją. Po prostu pokazywałam moim odbiorcom co robię każdego dnia, w tym również treningi. Wydaje mi się, że zostało to tak entuzjastycznie odebrane przez moich odbiorców dlatego, że byłam w tym autentyczna i prawdziwa. Nikogo nie udawałam, po prostu pokazywałam swoją codzienność bez żadnej obmyślonej strategii marketingowej w tle.

(Foto: Edmund Magdebursky)

Zbliżają się święta, a na wigiljnym stole jak co roku pojawi się dwanaście potraw. Czy będziesz się trzymać swoich zasad dotyczących odżywiania czy pójdą one tego dnia w niepamięć?

Kiedy jadę do rodziców, to nie ma żadnych zasad. Wiem, że zrobiłabym przykrość mamie, mówiąc że czegoś nie zjem, bo teraz się zdrowo odżywiam. Mama sama wszystko gotuje i stara się, aby wszystko nam smakowało, więc nie mogę odmówić. Staram się po prostu potem pić dużo wody z cytryną, pójść na spacer czy pobiegać, żeby to po prostu spalić. Nie zaszkodzi raz na jakiś czas zjeść coś totalnie niezdrowego, wielu trenerów i dietetyków uważa wręcz, że to napędza nasz metabolizm.

Aktorka, modelka, piosenkarka, motywatorka, autorka… Jakbyś miała podpisać samą siebie, to którego z tych określeń najchętniej byś użyła? Może po prostu „kobieta pracująca”?

Chyba tak (śmiech). Nie lubię stwierdzenia „modelka”, ponieważ nigdy nią nie byłam. Modelką jest Anja Rubik, ja co najwyżej pracowałam jako fotomodelka albo brałam udział w reklamach jako epizodystka. Przede wszystkim jestem „człowiekiem internetu”, bo dużo działam w social mediach i sama wypracowałam w nich swój wizerunek. Myślę, że można mnie też nazwać początkującą piosenkarką i trochę aktorką.

Jesteś dziewczyną, która wywalczyła swoje marzenia. Jak chciałabyś na koniec zmotywować innych do działania?

To nie jest tak, że ja jestem cały czas zmotywowana i codziennie czuję, że się spełniam i osiągam sukces. Jest bardzo wiele sytuacji, kiedy coś mi się nie udaje i popełniam błędy. Nie można jeszcze w moim przypadku mówić o dużym sukcesie, chociaż rzeczywiście przez trzy lata bardzo wiele się zmieniło. Mam nadzieję, że jeszcze dużo przede mną.

Co mogę przekazać innym? Ja zaczęłam od czytania wielu biografii ludzi sukcesu i książek takich jak „Potęga podświadomości”, które naprawdę układają pewne rzeczy w głowie i zmieniają podejście do życia. Wiele zmienił również sport i treningi, o których wspomniałam już wcześniej. Wydaje mi się, że każdego dnia trzeba po prostu ciężko pracować, walczyć z przeciwnościami i starać się robić wszystko najlepiej jak się da, a prędzej czy później to zostanie zauważone. Przykład - nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę częścią książki motywacyjnej, a teraz nią jestem, bo zwyczajnie ktoś docenił moje działania. Mam nadzieję, że podobnie będzie w muzyce – sama będę zadowolona z mojego albumu i pokażę ludziom, że determinacją i pracą można spełniać swoje marzenia.


Zapraszam do śledzenia działalności Sylwii Nowak na jej blogu oraz oficjalnych profilach na Facebooku i Youtubie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz