wtorek, 31 maja 2016

Wywiad z Alvaro Solerem

Alvaro Soler to pochodzący z Barcelony piosenkarz, którego utwór „El mismo sol” stał się hitem ubiegłego lata. Kolejne utwory artysty „Agosto” i „Sofia” wskazują zaś na to, że kariera Alvara dopiero się rozkręca. W specjalnym wywiadzie opowiada między innymi o swojej wielokulturowości, inspiracjach muzycznych oraz współpracy z Jennifer Lopez. Zapraszam do lektury!


Jesteś synem Niemca i Hiszpanki, mieszkałeś przez siedem lat w Japonii – musiało to w znacznym stopniu wpłynąć na Twoją wielojęzykowość i wielokulturowość. Jakie cechy charakteru dzielisz z typowym Niemcem, a jakie z typowym Hiszpanem?

Zgadza się! Właściwie czuję się bardziej Hiszpanem niż Niemcem, ponieważ mieszkam w Berlinie dopiero od roku. Wydaje mi się, że moja miłość do słońca i jego ciągła potrzeba, aby wprowadzić się w dobry nastrój, czyni mnie bardziej Hiszpanem. Co nie zmienia faktu, że bardzo lubię piwo :)

Popularność przyniosło Ci wydanie pierwszego solowego utworu „El mismo sol”. Co Twoim zdaniem przyczyniło się do ogromnego sukcesu tej piosenki – czy była inspirowana osobistymi przeżyciami?

To prawda. „El mismo sol” przyniosło mi jako artyście popularność, co oczywiście kompletnie odmieniło moją karierę. Domyślam się, że ludzie po prostu lubią piosenki z pozytywnym przesłaniem, które pomagają uwolnić się od problemów dnia codziennego. Sam staram się cały czas od nich uwalniać :) Inspiracją dla samego utworu była myśl, że muzyka łączy ludzi, stając się właściwie naszym jednym wspólnym językiem!

„El mismo sol” jest również dostępne w wersji angielskiej „Under the Same Sun” nagranej w duecie z Jennifer Lopez. Jak wspominasz swoją współpracę z żywą legendą muzyki pop?

Praca z J.Lo była czymś nie do uwierzenia. Ona jest naprawdę zapracowaną kobietą, która zna swoją wartość. Dla mnie była to ogromna lekcja jak nigdy nie poddawać się w przemyśle muzycznym.


26 czerwca 2015 wydałeś swój debiutacki krążek „Eterno agosto” z trzynastoma oryginalnymi piosenkami, w większości napisanymi przez Ciebie. Który z utworów na płycie jest Twoim ulubionym i dlaczego?

Właściwie jestem autorem wszystkich moich piosenek, więc z każdą z nich czuję osobistą więź. Nie chciałbym śpiewać piosenki, której nie napisałem, ponieważ nie czułbym, że jestem odpowiedną osobą do opowiedzenia danej historii. Moim ulubionym utworem jest chyba „Esperándote”. Automatycznie przenosi mnie w niezwykłe miejsce i wprawia w dobry nastrój!

W tym roku miałeś okazję odwiedzić Polskę, promując swój najnowszy album. Jaka jest Twoja opinia na temat polskich fanów – czują Twoją muzykę i jej przesłanie?

Tak! Polska jest cudowna! Właściwie to jedyny kraj, w którym „Agosto” odniosło tak ogromny sukces! Jestem naprawdę wdzięczny i nie mogę się doczekać jak wrócę i podzielę się nową muzyką z moimi polskimi fanami! :)

Po ogromnym sukcesie Twojego debiutanckiego krążka mam nadzieję, że niedługo będziemy mieli okazję usłyszeć kolejny. Czy zacząłeś już pracę na drugim solowym albumem? Czego możemy się od Ciebie spodziewać w przyszłości?

15 lipca wydaję reedycję albumu „Eterno agosto” z trzema nowymi piosenkami, między innymi najnowszym singlem „Sofia”. Planuję również trasę koncertową w najbliższym czasie!

¡Gracias por la entrevista y que tengas mucha suerte en tu vida artística!
(Dziękuję za wywiad i życzę dużo szczęścia w artystycznym życiu!)

Muchas gracias a ti y un abrazo enorme a todos mis fans de Polonia!! :)

(Wielkie dzięki i przesyłam uściski dla wszystkich moich polskich fanów!!)


Zachęcam do śledzenia dalszej kariery Alvaro Solera za pośrednictwem jego oficjalnego profilu na Facebooku:

Interview with Alvaro Soler

Alvaro Soler is a singer from Barcelona whose song „El mismo sol” became Summer hit of 2015. His next songs „Agosto” and „Sofia” make me pretty sure that his career is just getting started and he is ready to hit the stage with another ones. In the special interview Alvaro is talking about being multicultural, his musical inspirations and his collaboration with Jennifer Lopez. Enjoy it!


You are a son of German father and Spanish mother and you have been living in Japan for seven years - it must have made you multilingual and multicultural. What characteristics do you share with the stereotypical German and the stereotypical Spaniard?

Yes that’s right! I actually feel more Spanish than German due to the fact that I have only been living in Berlin for 1 year now. I guess me loving and needing the sun to shine to feel good, makes me Spanish but I also love beer :)

You became popular after the release of your first song as a solo artist called "El mismo sol". What in your opinion made this song so famous - was it inspired by your personal story?

Yes it’s true. “El mismo sol” made me popular as an artist which of course changed my career completely. I guess people like songs that have a positive sound and help them get distracted from everyday problems. Happens to me all the time :) The song was inspired by the connection we humans have through music and how we all speak the same language!

There is also an English-language version of "El mismo sol" recorded with Jennifer Lopez called "Under the Same Sun". How do you remember your collaboration with the living pop music legend?

It was quite unbelievable working with J.Lo. She is an incredibly hard working woman who doesn’t take anything for granted. For me this was a big lesson on how to keep on fighting in this music industry.


On 26 June 2015 you released your debut album "Eterno agosto" with thirteen original songs mostly written by you. What is your favourite song from the album and why?

Well I actually write all of my songs so they always have a personal connection. I wouldn’t like singing a song I didn’t write because I wouldn’t feel I’m the right person to tell that story. My favorite song is probably "Esperándote". It just transports me to a incredible place and makes me feel good!

This year you visited Poland promoting your new recording. What do you think about your Polish fans - do they feel your music?

Yes! Poland is great! It’s actually the only country where “Agosto” was so successful! I am so grateful and I can’t wait to be back and share more music with my Polish fans! :)

After the huge success of your debut album, I hope there is a chance to hear another one very soon. Have you already started working on your second solo recording? What can we expect from you in the future?

On July 15th I will release a re-edition of “Eterno agosto” with three new songs including my new single “Sofia”. I am also planing a tour pretty soon!

¡Gracias por la entrevista y que tengas mucha suerte en tu vida artística!


Muchas gracias a ti y un abrazo enorme a todos mis fans de Polonia!! :)


If you want to follow the next musical steps of Alvaro Soler, please visit his official Facebook profile:

niedziela, 22 maja 2016

Rozmowa z Maciejem Bochniakiem

(Tekst jest przedrukiem artykułu „Po projekcjach ludzie wychodzą uśmiechnięci”, który ukazał się w 3 numerze gazety „Nowy Folder Festiwalowy”)

Maciej Bochniak jest przedstawicielem młodego pokolenia polskich reżyserów. Popularność przyniósł mu film „Disco polo”, opowiadający o fenomenie tej muzyki w latach 90. W rozmowie z Markiem Telerem opowiada o początkach swojej przygody z filmem, dokumencie „Miliard szczęśliwych ludzi” i Ryszardzie Kapuścińskim.


Zaczynał pan jako operator dźwięku m. in. przy serialach „Egzamin z życia” czy „Magda M.”. Jak wspomina pan te początki?

Trafiłem na plany filmowe poprzez moją siostrę Monikę Krzanowską, która jest realizatorem dźwięku. Mając naście lat zacząłem jej w tym pomagać. Mogłem zobaczyć, na czym polega reżyseria i tworzenie filmu. W pewnym sensie zastąpiło mi to szkołę filmową, bo nigdy na reżyserię się nie dostałem, zresztą próbowałem tylko raz.

Kiedy doszedł pan do wniosku, że warto odegrać większą rolę w przemyśle filmowym?

Trudno powiedzieć, że chciałem odgrywać jakąś rolę. To przyszło naturalnie. W pewnym momencie dużą część moich znajomych zaczęli stanowić aktorzy. Środowisko krakowskie, w którym się obracałem, złączyło się ze środowiskiem aktorskim. Poczułem, że skoro wokół jest tylu ludzi chętnych, by zrobić coś niezależnego, a ja mam doświadczenie i dostęp do sprzętu poprzez znajomych z czasów pracy przy dźwięku, to czemu nie spróbować. Tak zrealizowaliśmy niezależny krótki metraż. Później rzuciło mnie w stronę dokumentu, pojawiło się Studio Munka i to wszystko zaczęło wyglądać bardziej profesjonalnie.

Tak przyszła pora na krótkometrażowe filmy dokumentalne i fabularne, m. in. „I Love You So Much” i „Przyjęcie”. Skąd pan czerpie inspiracje, czy tematy rzeczywiście „leżą na ulicy”?

W pewnym sensie zgadzam się, że tematy „leżą na ulicy”. Jednak nie zawsze jest odpowiedni czas na ich podniesienie. Co z tego, że mamy dobrą historię, jeśli nie mamy na nią finansowania i zainteresowania innych twórców. Myślę, że kluczowym elementem jest połączenie tych dwóch elementów. W moim przypadku pierwszy dokument w Studiu Munka („Przyjęcie”) był poniekąd następstwem wspomnianych przeze mnie kręgów przyjacielskich. Pomyślałem, że warto nakręcić egzaminy do szkoły teatralnej. Z kolei inicjatorem krótkiego metrażu „Pokój” był krakowski pisarz Sławek Shuty, który w oparciu o swoje historie i relacje ze znajomymi napisał scenariusz, a potem wspólnie go wyreżyserowaliśmy. Później przeczytałem wywiad ze Sławkiem Świerzyńskim z zespołu Bayer Full, który wymyślił sobie podbój Chin. To rzuciło mnie na prawie pięć lat w kierunku tematów związanych z muzyką disco polo.


Z historii zespołu Bayer Full narodził się dokument „Miliard szczęśliwych ludzi”. Jest pan dzieckiem lat 90., które były przesycone disco polo. Jaki wpływ miała ta muzyka na pana?

Nie odegrała w moim życiu żadnej roli. Chodziłem do szkoły muzycznej w Krakowie, więc moje dzieciństwo było grubym murem odseparowane od disco polo. A ono same w Krakowie nie było tak popularne jak w Warszawie i na Mazowszu, nie mówiąc już o wschodniej Polsce i Białymstoku, który jest kolebką tego gatunku. Pamiętam, że będąc na wakacjach u cioci, zobaczyłem „Disco Relax”. Trochę się z tego śmialiśmy.

Kiedy zacząłem robić film, było dla mnie olbrzymim zaskoczeniem, że ten gatunek muzyczny nie tylko nadal istnieje i to na ogromną skalę, ale na dodatek ma się tak dobrze. To było moje pierwsze świadome spotkanie z tą muzyką oraz osobista próba zaakceptowania disco polo. Zrozumiałem, kim są ludzie tworzący ten gatunek i czemu to robią. Mój nieoceniający stosunek, który pojawił się po bliższym poznaniu twórców, starałem się też zawrzeć w filmie. 

„Miliard szczęśliwych ludzi” to opowieść o szumnych zapowiedziach i niezrealizowanych marzeniach. Był pan zawiedziony, kiedy okazało się, że nie będzie happy endu?

Podobał mi się ten pomysł. Był absurdalny, ale czułem, że muszę zrobić wszystko, aby ten film zrealizować. Przez pierwsze dwa lata robiłem go za własne pieniądze, bo przekonać kogoś, aby dał kasę na taki film człowiekowi znikąd, nie było łatwo. I przyznam szczerze, że na początku wierzyłem w pomysł Bayer Full. Nagle trafiasz do ludzi, którzy sprzedali 17 milionów płyt i zarobili na tym kupę pieniędzy. Do tego trafiasz na faceta, który w Chinach przesiedział 20 lat, uczy ich języka i mówi: „To się uda”. Siłą rzeczy też w to wierzysz. Przez pierwszy rok kręcenia tak ten film sprzedawałem. Później między moimi bohaterami zaczęły pojawiać się problemy i widmo „porażki” stało się realne. To zburzyło mój punkt widzenia na dokument. Wtedy mój opiekun artystyczny Jacek Bławut wskazał, że jeśli im się nie uda, to może być nawet lepsze dla filmu, bo on ma opowiadać o niesamowitej próbie. Próbie zmierzenia się z zupełnie nieobliczalnym przeciwnikiem: inną kulturą, której bohaterowie zupełnie nie znają i która jest dla nich nieprzewidywalna. Uspokoiłem się i starałem się to spotkanie złapać. I to ono stało się głównym tematem filmu. 

Dokument o Bayer Full stał się bodźcem do realizacji pana pierwszego pełnometrażowego filmu – „Disco polo”, który podzielił krytyków.

Każdy ma prawo mieć własne zdanie i mnie to nie przeszkadza. Niezbyt przejmuję się krytyką, bo mało który krytyk potrafi artystę do czegokolwiek mobilizować. Robię filmy raczej lekkie, dlatego istotne jest dla mnie, że po projekcjach ludzie wychodzą uśmiechnięci. A przy okazji dostają bonus w postaci mojego spojrzenia i języka filmowego.

Teraz pracuje pan nad filmem dokumentalnym o Etiopii.

Do jego powstania poniekąd przyczynił się patron festiwalu NATURA KULTURA MEDIA, Ryszard Kapuściński. Słuchałem dużo etiopskiej muzyki jazzowej z lat 60. i po przeczytaniu „Cesarza” zdałem sobie sprawę, że ta książka powstawała w bardzo ciekawym okresie historycznym. Zacząłem drążyć temat. Obecnie kończę zdjęcia do filmu „Ethiopiques”, który opowiada historię muzyków jazzowych czasów Hajle Sellasje. 


Gorąco polecam obejrzenie filmu "Disco polo" w reżyserii Macieja Bochniaka - naprawdę ciekawa opowieść o szalonych latach 90. i rozwoju tego muzycznego fenomenu!

niedziela, 15 maja 2016

Rozmowa z Łukaszem Kędziorem (LukeBook.pl)

Łukasz Kędzior jest autorem bloga modowo-showbiznesowego LukeBook.pl, na którym przybliża swoim czytelnikom sekrety życia celebrytów oraz kulisy wielkich eventów. Przeprowadzał rozmowy z takimi gwiazdami jak Dorota Wellman, Małgorzata Rozenek czy Anja Rubik, a jego wiedzę o showbiznesie docenił między innymi program „Na Tapecie”, w którym występuje w roli eksperta. W specjalnym wywiadzie LukeBook.pl zdradził mi kulisy swojej pracy i dalsze plany dziennikarskiego rozwoju.


Pracujesz w zawodzie dziennikarza od niemal sześciu lat, zajmując się głównie tematyką gwiazd i show-biznesu. Kiedy stwierdziłeś, że chciałbyś pójść tą drogą zawodową?

Chyba już od dzieciństwa wiedziałem, że chcę zostać dziennikarzem. Jak bawiłem się z innymi dzieciakami to często chciałem bawić się w telewizję. Zabierałem mojego kolegę, siadaliśmy przed wyłączonym telewizorem, w którym odbijały się nasze twarze i prowadziłem program, w którym on był gościem (śmiech). Robiłem również własne „gazetki”, które sprzedawałem rodzicom. Później zaangażowałem się w redagowanie gazetki szkolnej, więc ta pasja od początku we mnie gdzieś tkwiła. Oprócz tego interesowałem się muzyką – w tamtym okresie polskie MTV i VIVA były w świetnej formie, więc muzyka była blisko mnie. Ponadto moja ciocia pracowała w kinie, więc zawsze wiedziałem, jak coś nowego pojawiało się na ekranie i faktycznie jako dzieciak obejrzałem setki filmów. Zafascynowałem się światem gwiazd; muzyków, aktorów i wiedziałem, że jeśli pójdę w dziennikarstwo to tylko w showbiznesowe.

Od kilku miesięcy możesz zajmować się showbiznesem na własną rękę w swoim autorskim portalu LukeBook.pl. Skąd pomysł, żeby stworzyć niezależny projekt?

Długo dojrzewałem do tej decyzji, zanim się za to zabrałem. Od zawsze miałem pomysł, żeby zrobić coś swojego, ale jednocześnie miałem pewne obawy i potrzebowałem jakiegoś „kopniaka”. Dostałem go z resztą od jednej z gwiazd, którą bardzo cenię. Ostatecznie wystartowałem jesienią zeszłego roku, chociaż przygotowania zacząłem już wcześniej. Jak na pierwszy autorski projekt miałem naprawdę dosyć dobre wejście – materiały z LukeBook’a w swojej audycji radiowej cytował nawet Kuba Wojewódzki! Teraz też jestem zadowolony – statystyki rosną, liczba obserwatorów na Instagramie, fanów na Facebooku też, coraz częściej odzywają się reklamodawcy. Nawiązaliśmy już współpracę z kilkoma markami. Jest dobrze!

Na ten sukces nie składa się tylko Twoja praca, lecz również praca innych osób. Jak wyglądają kulisy funkcjonowania LukeBooka?

Jeśli chcesz robić projekt, taki jak LukeBook to nie ma możliwości, żebyś go poprowadził samodzielnie.  Łączę na swoim blogu modę i showbiznes, więc nie ma opcji, żebym sobie sam zrobił sesję czy nagrał materiał video z wydarzenia showbiznesowego. Musiałem więc znaleźć do tego ekipę. Są to moi dobrzy znajomi, a nawet mogę śmiało powiedzieć przyjaciele. Tworzymy na razie mały, trzyosobowy zespół, który ma ogromną frajdę z tego co robi. Mamy w zespole świetną fotografkę Karolinę Sztabę, która publikowała już swoje zdjęcia w ogólnopolskich magazynach. Nad całością projektu czuwa Asia Jałowiec, która dba o formy graficzne na blogu, materiały video, również robi świetne zdjęcia oraz odpowiada za działania PR.


Bywasz na wielu spotkaniach i różnego rodzaju eventach. Zapraszają Cię na te imprezy czy sam walczysz o akredytacje?

Różnie z tym bywa. Jako dziennikarz z kilkuletnim stażem jestem w bazach danych kontaktowych agencji, wydawnictw czy firm, które organizują imprezy, więc często dostaję różne zaproszenia. Oczywiście są też wydarzenia, na które muszę się akredytować, ale z wielką satysfakcją mogę stwierdzić, że raczej nie zdarzają mi się odmowy udzielenia akredytacji. Ludzie widzą, że LukeBook się rozwija, robimy dobrej jakości materiały i jest w nas potencjał! Ostatnio jedno z wydawnictw organizowało premierę swojego nowego tytułu, na którą zaproszono tylko telewizje, a z zewnętrznych portali internetowych był wyłącznie LukeBook. Takie rzeczy cieszą i motywują.

Czy obowiązuje jakaś specjalna etykieta na takich showbiznesowych spotkaniach?

Wszystkie osoby, które przychodzą zrobić wywiad na evencie, obowiązuje „komitet kolejkowy”. Jeśli chcesz przeprowadzić rozmowę z gwiazdą to ustawiasz się grzecznie w kolejce i faktycznie wszyscy dosyć restrykcyjnie pilnują tych kolejek. Jak ktoś czasem chce się „wepchnąć” to koledzy dziennikarze się wstawiają za tobą. Trzeba pilnować określonej kolejności. Przeważnie te imprezy w Polsce są opóźnione (nie wiem jak jest na Zachodzie, bo byłem dotychczas tylko na jednej dużej imprezie za granicą – tam było wszystko na czas). U nas szczególnie jeśli chodzi o pokazy mody jest zwykle godzina lub więcej opóźnienia. Ale wtedy też jest czas na zrobienie materiału. A co jeszcze z zasad na imprezach? Jest jedna bardzo ważna – nie należy przychodzić bez zaproszenia, a takie sytuacje w polskim showbiznesie się zdarzają.

Jest pewien paradoks, jeśli chodzi o podejście ludzi do showbiznesu – z jednej strony tyle mówi się o panującym w nim zakłamaniu, a z drugiej wielu on kręci. Co jest siłą napędową i co tak fascynuje społeczeństwo w tym świecie?

Jest w tym świecie jakaś aura magii, coś co przyciąga. Chyba też ta niedostępność, to, że nie każdy ma możliwość wejścia w ten świat jest takie fascynujące. Ja od dzieciństwa chciałem być po „tamtej stronie” – pójść np. na rozdanie Fryderyków. Nie sądziłem, że mi się to kiedyś uda. Poszedłem pierwszy raz na Fryderyki chyba trzy lata temu. Wówczas wspominałem sobie, jak to było, gdy oglądałem pierwsze gale rozdania Fryderyków w telewizji. Nie jest to już co prawda tak prestiżowe wydarzenie jak latach 90., bo również zmieniła się polska scena muzyczna, natomiast fajnie było to zobaczyć na żywo. Jak wejdziesz w ten świat, chodzisz na te wszystkie imprezy to gdy przychodzi sezon wakacyjny i nic się nie dzieje, trochę tęsknisz do tego. Po wakacjach na pierwszej imprezie w sezonie wszyscy się witamy niczym uczniowie po powrocie z wakacji. Sezony w showbiznesie są od września do grudnia i kolejny, który zaczyna tuż po feriach i trwa do czerwca, wtedy odbywa się najwięcej pokazów mody, konferencji, rozstrzygnięć plebiscytów itd.

Czyli showbiznes też ma swoje wakacje?

Oczywiście, wakacje też gwiazdom się należą – muszą trochę odpocząć.


Na LukeBooku szczególną uwagę przykuwają Twoje wywiady z takimi topowymi nazwiskami jak Anja Rubik czy Joanna Przetakiewicz. Jak się odpowiednio przygotować do wywiadu?

Dla mnie wywiad to rozmowa. Oczywiście przygotowuję research na temat mojego rozmówcy i dzięki temu pamiętam o co chcę zapytać. Natomiast nie przygotowuję się do wywiadów robiąc listę pytań i odhaczając w czasie wywiadu te, które już zadałem. To trochę tak jak rozmowa ze znajomym, jeśli jesteś ciekaw co się u niego dzieje, to przecież nie idziesz do niego na spotkanie z kartką, że masz zapytać o to czy o to. W takiej naturalnej rozmowie wychodzi dużo więcej ciekawych rzeczy, a wiele jest też zapisanych między słowami. Ostatnio miałem przyjemność rozmawiać z Magdą Mołek, która jest dla mnie autorytetem w tej dziedzinie, uwielbiam jej program „W roli głównej”. Przede mną wywiad z Magdą przeprowadzała osoba, która miała pytania zapisane na kartce i dosłownie odpytywała ją, a nie prowadziła rozmowę. Zaczęliśmy naszą rozmowę właśnie od pytania sztukę rozmowy. Powiedziałem Magdzie, że ja nie notuję pytań i się zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak. Odpowiedziała mi, że to znaczy, że jeszcze moja głowa pracuje i że przychodzę porozmawiać, a nie zrobić komuś test czy odpytywankę. Miło było mi usłyszeć takie słowa od niej.

A z którego wywiadu jesteś najbardziej dumny?

Rozmawiałem już z tyloma wyjątkowymi osobami, że ciężko wskazać jedną. Na pewno Anja Rubik bo to jest ikona, bardzo chciałem z nią porozmawiać. Kiedy realizowaliśmy wywiad była przeziębiona. Chociaż była bardzo długa kolejka dziennikarzy (robiłem wywiad na planie „Project Runway”), ona odpowiedziała na wszystkie moje pytania. Mimo że nie czuła się najlepiej zachowała pełen profesjonalizm. To też moim zdaniem świadczy o klasie gwiazdy, że współpracuje z dziennikarzem mimo niesprzyjających warunków czy okoliczności. 

Na stronie LukeBook.pl zajmujesz się również modą, możemy podziwiać Twoje liczne stylizacje. Jaki jest Twój sposób na modę i jak mógłbyś określić swój styl?

Mój styl cały czas ewoluuje, więc nie mogę powiedzieć, że ubieram się tak czy tak. Bardzo długo byłem zwolennikiem London looku i gdzieś on cały czas dominuje w mojej szafie. Często bywam w Londynie – moda uliczna tego miasta jest niesamowita. Jest w niej ogromny eklektyzm, stykają się tam ciekawe osobowości. Kiedy pooglądam sobie ludzi na Oxford Street to stwierdzam, że u nas w Polsce jeszcze do tego daleko. Staram się obserwować ulicę, bo skopiować gotowe zestawy z wystawy w H&M czy w Zarze nie jest sztuką! Sztuką jest miksować różne ubrania i marki, tak aby tworzyło to coś interesującego. Ja jestem zwolennikiem sieciówek i taniego ubierania się, ponieważ jest tyle fajnych rzeczy, że myślę, że nie mógłbym kupić jednej pary butów za 4 tysiące. Może jak mnie będzie stać to będę takie nosił, ale lubię mieć wybór. Jeśli szukam w mojej szafie pomysłu na ciekawą stylizację, to muszę mieć z czego wybrać. Nie lubię chodzić cały czas w tym samym, choć kurtka ramoneska u mnie dominuje (śmiech).

Granica między ubraniem a przebraniem bywa dość płytka. Jak nie przesadzić w pogoni za modą?

Ja staram się wyglądać normalnie, więc chyba nie przesadzam (śmiech). Przede wszystkim zrozumiałem, że sposób ubierania to jest wyrażanie siebie. Jeszcze parę lat temu inaczej patrzyłem na ludzi, którzy wyróżniają się w tłumie – teraz wiem, że to ich sposób na bycie sobą. Może mi się to podobać lub nie, ale to akceptuję. Jeśli się dobrze w czymś czujesz i wyrażasz tym siebie – śmiało się tak ubieraj!

Twój autorski projekt rozwija się coraz prężniej, wspomniałeś o rosnącej liczbie obserwatorów. Jakie są Twoje plany na najbliższy czas?

LukeBook faktycznie się fajnie rozwija, więc pracuję nad tym, żeby było coraz lepiej. Zbliżają się wakacje, więc zacznę pracować na rzeczami, które pojawią się na LukeBook’u jesienią. Mam kilka pomysłów, jeden z nich już realizuję i mam nadzieję, że jesienią będę mógł pochwalić się efektami. Zamierzam również trochę odpocząć, bo od września czeka mnie ciężka praca, ale taka która sprawia mi przyjemność, a to w życiu najważniejsze! We wrześniu znowu zaczną się pokazy i inne wydarzenia, a już od połowy sierpnia pewnie konferencje ramówkowe. Wydaje mi się, że w nowej ramówce TVN będzie naprawdę ciekawie! Startuje program, który poprowadzi Agnieszka Szulim – „Azja Express”. Myślę, że to będzie strzał w dziesiątkę! Na pewno wkrótce napiszemy o nim na LukeBook.pl.


Jeżeli zaciekawiła was dziennikarska droga Łukasza Kędziora, zapraszam do śledzenia jego autorskiego projektu: