środa, 19 marca 2014

Rozbite lustro

(z 2 maja 2012)
Czy nie macie czasem rano takiego uczucia, że widząc siebie w lustrze macie ochotę je po prostu rozbić? Na pewno zdarzyła się wam kiedyś taka sytuacja. W końcu ten brzydal po drugiej stronie to nie mogę być ja. To jest właśnie nasz odwieczny problem: chcemy dążyć do perfekcji, a nie doceniamy tego co już w nas siedzi. W końcu to, że nie masz idealnej talii, mięśni, czy lśniącej twarzy nie oznacza, że jesteś złym człowiekiem. Każdy z nas musi najpierw polubić siebie, aby móc nawiązać relacje z innymi ludźmi. Sypię tymi mądrościami jak z rękawa, ale musicie przyznać, że coś w tym jest. W końcu w każdej klasie jest dziewczyna, która "nagle" schudła kilkanaście kilo i jej pozycja w klasie gwałtownie wzrosła albo nieśmiały chłopak, który zaczął stosować tajemnicze mazidła na gładką cerę i nagle stał się klasowym celebrytą. Tylko, czy te osoby mogą potem spojrzeć w lustro i stwierdzić, że naprawdę są tacy wspaniali?

Nienawidzę tego. Po prostu nie znoszę fałszywych ludzi, którzy myślą, że są fajni, bo zmienili cały swój styl życia, wygląd i zachowanie, aby przypodobać się jakiejśtam grupce "tych fajnych". Ile jest w nich jeszcze prawdziwego człowieka, a ile sztucznego tworu, stworzonego na potrzeby grupy? W końcu jak ktoś nie lubi cię takiego jakim jesteś, to po co chcesz na siłę wciskać się w jego towarzystwo. Co z tego, że doceni twoje rozciągnięte bluzeczki czy obcisłe spodnie, jak po roku i tak nawet się do ciebie nie odezwie. A tobie pozostanie jedynie wspomnienie, że straciłeś rok życia udając kogoś, kim wcale nie jesteś. A kiedy będziesz chciał wrócić do starych znajomych (tych, którzy lubili cię w normalnych ciuchach), to oni nawet nie zechcą się do ciebie odezwać. To smutne, ale niestety taka jest prawda - nie ma nic dobrego w udawaniu i fajności na siłę. Naprawdę nie ma nic złego w byciu sobą - ludzie prędzej czy później cię docenią, może nie będą to ci "fajni" do których chciałeś należeć, ale na pewno nie będą od nich gorsi. To tyle w tej kwestii.

Wstawię wam jeszcze jakąś piosenkę na koniec, ale nie bardzo wiem co. Jest maj, wiosna, więc chyba piosenki Evanescence o samobójstwie nie są na miejscu. Wrzucę wam więc nowy teledysk Justina Biebera - skoro mówię o byciu sobą, to mam prawo wstawić piosenkę, która mi się naprawdę podoba i nie zwracać uwagi na krytykę.




2 komentarze:

  1. Hej, dzisiaj znalazłam twój blog dzięki wywiadowi, który przeprowadziłeś z Anette. Ogółem zgadzam się z twoją opinią o akceptacji siebie i o tym, żeby nie udawać kogoś kim się nie jest. Nie mogę się jednak zgodzić z tym, że nie warto pracować nad sobą, wyglądem, stylem życia itp. Nie warto dla przypodobania się komuś, ale dla samego siebie owszem. Mam koleżankę, która ma nadwagę, pryszcze i ogólnie raczej nie dba o swój wygląd, a w dodatku zachowuje się dziecinnie jak na 18lat, serio, ale chce się podobać pewnemu chłopakowi. Traktuję ją jak młodszą siostrę mimo, że jesteśmy w tym samym wieku. Kiedy sugeruję jej, że mogłaby zmienić to i owo w swoim wyglądzie czy żywieniu to mówi, że zwariowałam, zupełnie jakbym proponowała jej zjedzenie surowych ślimaków, ehh. Niech wygląda jak chce, w końcu to jej życie, tyle, że nie mam ochoty potem wysłuchiwać jej żali jak to chciałaby podobać się danemu chłopakowi, ale nic z tym nie robi kiedy proponuje jej ćwiczyć na wf zamiast siedzieć tylko na łąwce i narzekać, pójść do dermatologa, którego wizyty potrzebuje, kiedy chłopak odrzuci jej starania chamskimi gadkami i zachowaniami godnymi "księcia", mimo, że zupełnie go nie przypomina. Lubimy się, ale nie jesteśmy w ogóle do siebie podobne, rozmawiamy tylko na tematy szkolne i głównie o niej. Wszystko fajnie tylko, że kiedy jej mówię, że mnie coś nie interesuje(np. o sporcie, swoją drogą może o nim mówić godzinami,ale o ćwiczeniach nie chce słyszeć) ( w sposób miły i kulturalny) to ona mówi dalej zazwyczaj czy chce czy nie. Wybacz, że się żalę, ale po prostu nie mogę zrozumieć ludzi, którzy narzekają na swój wygląd czy styl życia właśnie, który da się zmienić, ale na narzekaniu i gorzkich żalach się kończy. Czy to w ogóle ma jakiś sens ? Wiesz, że możesz się zmienić, wystarczy zrobić pierwszy krok w tym kierunku, ale wolisz się lenić i nie robić ze swoim życiem kompletnie NIC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, myślę, że po prostu trzeba znaleźć złoty środek: oczywiście trzeba coś zmienić w swoim życiu, ale właśnie tak żeby czuć się dobrze w "nowej skórze". Też kiedyś nie przepadałem za sportem, ale w końcu sam sobie uświadomiłem, że warto dużo się ruszać i zadbać o siebie. Twoja koleżanka też w końcu na pewno sobie to uświadomi. Twoim zadaniem jest dać jej jakąś motywację, zachęcać ją do ruchu (chociaż częściej wyciągać z domu na spacer na początek), może stopniowo zacznie Cię słuchać.

      Usuń